— Zaraz panu wytłumaczę... Byłeś pan w Paryżu... to miasto chyba jest mniejsze od Martyniki?
— No, chyba...
— No, a widziałeś pan... kata miasta Paryża?
— Kata?... Hm, nie... Ale cóż to ma wspólnego z mojem pytaniem?
— Widzisz pan... widoku Sinobrodej każdy się wystrzega narówni z widokiem kata. Po pierwsze — mieszka wśród rozpadlin Czarnego Wzgórza, dokąd niełatwo się dostać — po drugie, towarzystwa skrytobójczyni wogóle lepiej unikać... a po trzecie... ta mężobójczyni wogóle zadaje się ze złem towarzystwem...
— Złem towarzystwem? — wypytywał de Cronstillac.
— Tak... ma ona przyjaciół, z którymi się lepiej nie spotykać wieczorem, ani w nocy... na wybrzeżu morskiem, w lesie, ani wśród skał i wąwozów — rzekł kapitan.
— Zwłaszcza wodza flibusierów... Ouragan‘a — dodał jeden z pasażerów z przerażoną miną.
— Ani bukaniera z wyspy Marie-Galaule, zwanego Myśliwym Ludzi — dodał inny.
— Ani Youmalë‘a... karaiba ludożercy — rzekŁ trzeci.
— Co?! zawołał de Cronstillac. — Więc ta tajemnicza kobieta jest jednocześnie kochanką flibustjera, bukamera i ludożercy?... A to co za kobieta znowu?
— Wszyscy ją mają za dobrą złodziejkę, jak mówią hiszpanie.
— Niebywałe te gadki wywołały na de Cronstillac‘u głębokie, piorunujące wrażenie. Po chwili milczenia zagadnął kapitana:
— Cóż to za jeden, ten kapitan Ourugan?
— Podobno mulat z San-Domingo; dzielny człowiek i trzymający z naszymi. Od dwóch lat mieszka sobie spokojnie na Martynice, w samotnym domu, używając niemałych bogactw. Żeglarz znakomity: powiadają, że największy okręt potrafi zaatakować na pirodze.
Strona:PL Sue - Awanturnik.djvu/15
Ta strona została przepisana.