Strona:PL Sue - Awanturnik.djvu/17

Ta strona została przepisana.

— Czy to rzeczywiście tak bogata osoba, jak mi prawią?... A czy młoda... piękna?
— Broń mię, Boże, abym się miał tem zaprzątać!...
Nagle de Cronstillac przybrał poważną minę i zawołał:
— Moi panowie — zawołał — powiedzcie mi, który dziś?
— Trzynasty lipca — odpowiedział kapitan.
— A więc dobrze... mruknął pod nosem gaskończyk. Niech djabli wezmą rodzinę de Cronstillac... niech hańba okryje na wieki sławny jej herb... jeśli od dziś za miesiąc Sinobroda nie zostanie małżonką Polifema de Cronstillac, choćby wszyscy bukanierzy, flibusierzy i ludożercy sprzysięgli się przeciw niemu.
Gdy awanturnik schodził wieczorem do swej kajuty, o. Griffon odprowadził go ma stronę i wszystkiemi siłami starał się wybadać, czy gaskończyk nie wie o Sinobrodej czegoś więcej, niż się nasłuchał na statku; po dłuższej atoli indagacji doszedł do wniosku, że przypuszczenia jego były bezzasadne.
— A przecież... pomyślał, gdy gaskończyk już poszedł spać — nie zaszkodzi, jeżeli będę uważał na tego drapichrusta... Ach, po tej ostatniej podróży mam nowe obowiązki w stosunku do mieszkańców Czarnego Wzgórza... teraz dzielę ich tajemnicę... To też muszę pilnować tego gaskończyka... dobrze, że mu ofiarowałem gościnę, bo dzięki temu nie będzie mógł zrobić kroku bez mojej wiedzy... jednakże, na wszelki wypadek, muszę uprzedzić mych przyjaciół z Czarciego Wzgórza, aby się mieli na baczności... bo, nie wiem dlaczego, nagłe pojawienie się tego gaskończyka, wzbudziło we mnie taki niepokój.
Mimo, że jednorożec stał już czwarty dzień na kotwicy u brzegu Martyniki, o. Griffon bawił jeszcze w St. Pièrre, miał bowiem cały szereg spraw do załatwienia przed powrotem do swej parafji Maconba.
De Cronstillac znalazł się nagle w zamorskim kraju aż z trzema talarami w kieszeni — istotnie, pomysł jego