Strona:PL Sue - Awanturnik.djvu/22

Ta strona została przepisana.

— Powoli, synu, powoli!... Tylko nie z latarnią... służyłaby za wyborny cel, a to doskonali strzelcy!
Chwilę nadsłuchiwali; wreszcie misjonarz rzekł:
— Wracajmy do domu i podziękujmy Bogu... zdaje mi się, że to nie było nic groźnego...
— Ale co za powód... cóż za pretensję mogą mieć, ojcze do ciebie, te dzikusy?
— Doprawdy, żadnej... nieraz przecież przebywałem między nimi i traktowali mnie życzliwie... pod moim wpływem zaniechali nawet zupełnie napadów na moich parafjan... A może... trzeba zobaczyć czy to istotnie strzała.
Z temi słowami wszedł do jadalni i wyrwał z poręczy strzałę. Nagle zawołał:
— Przecież do tej strzały jest przywiązany papier!
Rozwinął kartkę i przeczytał:

„Pierwsze ostrzeżenie dla de Cronstillac'a. Czcigodnemu ojcu Griffon zasyłamy słowa najgłębszej czci”.

Proboszcz w milczeniu spojrzał na gaskończyka.
— Co to znaczy? — spytał tenże zdumiony.
O. Griffon myślał długo, wreszcie uderzył się w czoło.
Pierwsze ostrzeżenie dla de Cronstillac'a!
— Ale co to znaczy?
— Musiałeś wygadać się komuś na pokładzie „jednorożca“... koloniści, wysiadłszy na ląd, musieli plotkować o tem i bardzo możliwe, że wieści te dotarły już do uszu Sinobrodej, lub jej zaufanych.
— Muszę powiedzieć, że ta Sinobroda w oryginalny sposób uprzedza, że o kimś wie...
— Spodziewam się, mój synu, że ta nauczka wyjdzie ci na dobre.
Po tych sławach zwrócił się do negrów, którzy tymczasem przywlekli wielką belkę i chcieli nią zatarasować drzwi do ogrodu.
— Nie potrzeba, drogie dzieci, nie potrzeba — rzekł do nich — nie mamy się już czego obawiać.