Strona:PL Sue - Awanturnik.djvu/31

Ta strona została przepisana.

rozchyliła się i do komnaty wszedł jakiś mężczyzna. Sinobroda rzuciła mu się ma szyję, okrywając go namiętnemi pocałunkami, z okrzykiem:
— Mój drogi, mój kochamy, mój dobry Jakób!!
Gość objął Angelikę wpół i zaniósł ją na sofę, gdzie usiadła mu ma kolanach, uplotła jego szyję pięknemi, toczonemi ramionami i jakiś czas wpatrywała się weń oczyma, błyszczącemi radością.
Mężczyzna, który pieścił tę cudną kobietę, był wysoki i smukły; twarz miał czerwoną, jak miedź, ale o rysach szlachetnych, nie mających w sobie nic murzyńskiego. Miał ma sobie szaty flibustjera.
Angelika ujęła w dłonie głowę mulata, głaskała jego czarne, gęste, a przecież nie kędzierzawe, jak u murzyna włosy, wreszcie przytuliła się do niego i zawołała:
— Widzisz pan, panie Ouragam, jak ja pana kocham!
Flibustjer patrzył na nią wzrokiem pełnym miłości; po chwili rzekł głośno, jakby mu szło o to, by kręcąca się pod drzwiami służba słyszała dokładnie:
— Któżby pomyślał, widząc tę różową, szczerą i otwartą twarzyczkę, że na mych kolanach kołysze się najbardziej rozwięzła i krwiożercza kobieta całych Indyj Zachodnich!
— A któżby pomyślał, że ten mężczyzna o słodkim głosie, to ów nieludzki kapitan Ouragan, bicz Boży Hiszpanów! — zawołała z głośnym śmiechem Angelika.
— No, jest różnica! — roześmiał się korsarz. — Mnie nikt nie nazywa jeszcze Sinobrodym!
Na te słowa, zalotna wdówka dała srogiemu kapitanowi psztyka w nos i rzekła, mrugając nań porozumiewawczo i wskazując na drzwi, za któremi pilnie nadsłuchiwała mulatka, jej pokojowa.
— Zabraniam panu wspominać o umarłych!
— Fe, co za potwór! — roześmiał się ironicznie korsarz. — Czyż w pani serduszku niema już miejsca na skruchę i wyrzuty sumienia?