no. Istotnie, dopadłem ich u samych stóp góry. Dostojnik ten potraktował mnie życzliwie; oznajmił, że jest wysłannikiem do szczególnych poleceń króla Francji i prosił mnie, bym go tu zaprowadził, bo znam mieszkańców tego domu... okazało się, że zna moje nazwisko i pewne szczegóły... Nie mogłem mu odmówić, bojąc się wzbudzić w nim jakie podejrzenia... wolałam też zostać przy nim... W drodze zadał mi kilka pytań odnośnie pana i pana małżonki...
Nagle usłyszeliśmy donośny głos: „Kto tam!“„“ „Wysłannik Jego Królewskiej Mości, króla arcy–chrześcijańskiego“! — odpowiedział pan Chemerand — tak bowiem nazywa się ów agent. — „Zdrada!“ — ryknął tenże głos, poczem usłyszeliśmy głuchy jęk i okrzyk: „Umieram!“ „Do broni!“ — huknął pan de Chemerand, dobywając szpady i rzucił się naprzód, a za nim żołnierze i ja. Po chwili ujrzeliśmy gaskończyka, leżącego bez ruchu na drodze, pod ścianą skalną. Czterej murzyni drżąc z przerażenia, padli przed nami na kolana, gdy tymczasem czterej żołnierze gubernatora rozbrajali i obezwładniali jakiegoś tęgiego draba w mundurze angielskiej marynarki...
— Co... więc ten dobry gaskończyk śmierć poniósł? — zapytał z bólem i żalem książę.
— Ależ nic podobnego, książę!... Ow drab w angielskim mundurze sądził na nasz widok, że to jakaś odsiecz dla księcia pana — i pchnął gaskończyka sztyletem... zabiłby go niechybnie, gdyby ostrze nie pękło na klamrze jago skórzanego pasa. Gaskończyk runął na złomy skalne z takim impetem, że chwilę leżał bez ruchu... wtedy to zawrzasnął: „Umieram“!
Okrążyliśmy niedoszłego mordercę.
— Ha-ha-ha, pan dyplomata! — zawołał łamaną francusczyzną z dzikim śmiechem, ujrzawszy się w naszych rękach. — Ja poznał, pan poseł, pana zamiary i uniemożliwił je! Przyjechał pan po Jakóba książę Monmouth aby go zrobić narzędziem nowego buntu ale ja z niego zrobił
Strona:PL Sue - Awanturnik.djvu/64
Ta strona została przepisana.