Strona:PL Sue - Awanturnik.djvu/71

Ta strona została przepisana.

— Hej, służba, otworzyć!
Po chwili spuszczono drabinę i mały oddział wszedł do środka; Miretta otworzyła odrazu bramę, wiodącą do pawilonu Sinobrodej; sześciu żołnierzy zatrzymało się na zewnątrz.
Miretta, której pani dała już pewne polecenia, zawołała z radością na widok gaskończyka:
— O, to wielmożny pan!
— Nie spodziewałaś się mnie tak prędko z powrotem?... Co porabia ojciec Griiffon?
— Jakto?... To już jesteś z powrotem, wielmożny panie?
— No, chyba, że ja... alboż mnie nie poznajesz?... Ale gdzie ojciec Griffon, pytam?
— Pani, dowiedziawszy się o pana wyjeździe, kazała nikogo nie przyjmować.
— Ależ ten świętobliwy mąż przybył z mojego polecenia!
— Pani kazała go zaprowadzić do jednego z salonów w zewnętrznym budynku.
— A więc pani nie spodziewała się, że tak prędko wrócę?
— Nie, wielmożny panie, ale...
— Dobrze już... możesz odejść.
— Przybycie waszej wielmożności będzie prawdziwą niespodzianką dla księżnej pani, która spodziewała się powrotu jaśnie pana dopiero po kilku dniach.
— Radziłbym waszej wysokości wyjeżdżać wraz z żoną jaknajprędzej... jeżeli możliwe, to jeszcze tej nocy... bo niewiadomo, czy ten łotr, którego złapaliśmy, nie ma jakich wspólników; wogóle zaś musimy działać z największym pośpiechem — wtrącił po cichu p. de Chemerand.
I, wraz z mniemanym księciem, ruszyli do małego westibulu, poprzedzającego ulubiony salon Angeliki, od którego oddzielała go jedynie kosztowna kotara. Dzięki tureckim kobiercom, zaściełającym podłogę, obaj panowie