wogóle nura aż na swą fregatę — lecz de Cronstillac powstrzymał go ze słowami:
— Zaczekaj pan... chcę złapać tę nikczemną parę na gorącym uczynku!
Istotnie, gaskończyk był wściekły. Zobaczymy zaraz, w jak szlachetnej intencji, podjął się uprowadzenia „Sinobrodej“; o jego poświęceniu dla jej męża, którego nawet nie znał, mogliśmy się już przekonać. Możemy też wyobrazić sobie, co się w nim działo na widok nowych dowodów rozwięzłego prowadzenia się ukochanej.
— Ani słowa! — zwrócił się do p. de Chemerant. — Chcę widzieć wszystko do końca... wówczas postąpię bez miłosierdzia i łaski!...
— Ależ, wasza wysokość...
Lecz stanowczy ruch ręki zmusił p. de Chemerand do milczenia.
— Nakoniec jesteś wolna na jakiś czas, moja piękna! — rzekł Ouragan.
— Jeżeli nie na zawsze — dodała Sinobroda.
— Wasza wysokość... jedno słowo, a moi żołnierze rozprawią się należycie z tym drabem... — szepnął p. de Chemerant.
— Sam na siebie biorę zemstę... i, proszę pana, pozostaw mnie samego z tą parą — wyrzekł gaskończyk.
— Jednakże... szczerze radzę waszej wysokości... najlepiej będzie odejść stąd i pozostawić tę bezecną kobietę na pastwę wyrzutów sumienia.
— Opuścić ją... bez kary?... Nie, ona musi pójść za mną...honor mój wymaga zemsty!... Mój panie — dodał niecierpliwym tonem — pragnę pomówić sam na sam ze swoją żoną.
Na tak kategoryczne słowa, p. de Chemerant zgoła już nie wiedział, co gadać; z niewyraźną miną wszedł do bocznego pokoju, wskazanego mu przez gaskończyka, który zamknął za nim drzwi, poczem szybkim i pewnym krokiem wszedł do buduaru cudzołożnicy.
Strona:PL Sue - Awanturnik.djvu/73
Ta strona została przepisana.