Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/10

Ta strona została przepisana.

Mor-Nader, jakby odpowiadając na pytanie Ewina, zaczął znów śpiewać:

Deuz fors pérra a chvarvezo
Pez a zo Mlet, a vezo;
Red é d’aun holl mervell tor gwes,
Kent évid arzew eun — divez.


(Cóż mię obchodzi me przeznaczenie — niepodobna cofnąć go, ani zmienić; czy śmierć imię czeka bliska, czy daleka, niepodobna mi przed nią uciec).

— A więc przepowiadasz mi bliską śmierć? — zawołał Ewin.
— A cóż to kogo może obchodzić... wszakże jestem starym cymbałem i oszustem... — odpowiedział starzec z dziką ironją.
— Mów, mów!
— Nie... przecież jestem kłamcą? nie, nie, ja nie mogę wyczytać przecież tak bliskiej śmierci z tak młodocianych rysów.... — Powiesz może...
— A gdybym powiedział: Ewinie de Ker-Eliot, módl się, albowiem za chwilę morze cię pochłonie — na coby ci się taka przepowiednia przydała... przecież wcalebyś mi nie wierzył. Lepiej ci powiem: Ewinie, będziesz żył długo, szczęśliwie, będziesz miał żonę, dobrą, jak baranek, łagodną, jak gołębica i będziesz patrzył w spokoju i radości na zabawy swych wnucząt. Takim przepowiedniom to ludzie wierzą...
I starzec znowu dziko się roześmiał.
Młodzieniec, mimo całej swej odwagi, trwożliwie spojrzał na starca; myślał, że już wpada pod wpływ jego ponurego szaleństwa i żałował, że się jemu właśnie powierzył.
— Co chcesz powiedzieć, Mar-Naderze? jeżeli rzeczy-