Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/103

Ta strona została przepisana.

Czas do reszty ułagodził gniew pana Dunoyer. Jedna Teresa musiała znosić wybuchy gniewu, jakie obudzało w nim niekiedy wspomnienie o jej pochodzeniu; Heloizie sprawiał tem nawet przyjemność, tak, że sądził, że uprzedzeniem swem przeciwko starszej córce, chciała niejako odpokutować za swój grzech. W rzeczywistości, dręcząc Teresę, mściła się na jej ojcu, który ją niegdyś porzucił.
Postępowanie pani Dunoyer odznaczało się nikczemną złośliwością. Serca prawdziwie wspaniałomyślne, uszlachetniają nawet swe błędy poświęceniem, albo też wyrzutami sumienia zmuszają do przebaczenia — dusze niskie i podłe swym egoizmem i bezwstydem, czynią swe przewinienia z biegiem czasu jeszcze obmierzlejszemi i sromotniejszemi.
Była piąta godzina; miss Hubert zeszła właśnie do buduaru pani Heloizy Dunoyer wraz z Teresą i Klementyną, gdy wszedł sam pan Achilles Dunoyer; był w wyjątkowo świetnym humorze. Pan bankier miał lat około czterdziestu; był to mężczyzna chudy, średniego wzrostu, ubrany z wielką elegancją. Niektórzy fizjognomiści, zwracający uwagę na podobieństwo pewnych ludzi do zwierząt, napewno przyrównaliby jego rysy do koźlgeo łbu, wąskie bowiem jego czoło, małe oczki, prawie skośne, wystająca dolna szczęka, szerokie usta, nos spiczasty z rozszerzonemi nozdrzami czyniły go nader wyraźnie podobnym do tego szlachetnego zwierzęcia. Figura ta, niska, płaska i twarda, dyszała pychą, samolubstwem, chciwością i próżnością; z twarzy jego wyczytać można było z łatwością, że jeżeli były w owym człowieku kiedykolwiek jakieś szlachetniejsze uczucia, to oddawna zostały zduszone. Zachowywał się wyniośle i arogancko, za najmniejszem atoli zbliżeniem się osoby wyższego stanu, choćby ta „osoba“ była tylko eleganckim żebrakiem, twarz finansisty przystrajała się w fałszywy, obleśny uśmiech i poczynała wyrażać niskie, obmierzłe służalstwo.