Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/107

Ta strona została przepisana.

gdy rozmowa wkraczała na tory, zgoła niewłaściwe dla uszu młodych panienek.
Milczenie i pozorna obojętność Teresy, jeszcze bardziej rozjątrzyły jej matkę, która znowu zaczęła:
— Kiedy mowa o obłudnikach, moja panno — zwróciła się wprost do miej — powinnaś brać to do serca i słuchać pilnie.
Teresa nic nie odpowiedziała.
— Jakto, Tereso, nie odpowiadasz matce? — zirytowała się pani Heloiza.
— Nie wiedziałam, że o mnie mowa — odpowiedziała młoda dziewica.
— A o kimże, moja kochanko, «czy o kocie organisty? — wrzasnęła w gniewie pani Heloiza. — Zdaje mi się, że tylko ty jesteś tu obłudnicą i wiesz o tem doskonale.
Teresa milczała. Matka hałasowała dalej ze wzrastającym gniewem
— Cóż nic nie odpowiadasz? Zadużo sobie już pozwalasz!
— Ależ cóż mamusia chce właściwie, żebym odpowiedziała?
— Panno! — wtrącił się pan Achilles, surowym tonem — powinnaś, zamiast nieprzystojnie zadzierać głowę, odpowiedzieć: mamo, ponieważ zarzucasz mi obłudę, nie będę więcej...
— Nie będę więce obłudną — rzekła Teresa, nie podnosząc oczu.
— No i jak tu jej nie bić! — zawołała pani Heloiza. — Co za niegodziwość, co za fałsz wcielony! Przecież stale patrzy w ziemię!
— Och, moja mamo, nie krzycz tak na Teresę! — uspakajała ją Klemetyna, całując matkę. Mimo wszystkich swych wad, była ona łagodniejsza od pani Heloizy i szczerze kochała starszą, tak niepodobną do siebie siostrę.
— Krzyczę, bo zasługuje na to — odpowiedziała opry-