Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/110

Ta strona została przepisana.

wielką przyjemność.. i to jeszcze wtedy, gdy ją strofuję?
— Ach, moja pani, każdy ma swoje ale, ale sądzę, że i ja mam dość prawa, by...
— Któż ci tego zaprzecza; trzeba jednak czasami trochę się mitygować. Gdyby tutaj był kto obcy, śliczną miałby scenę! Jestem pewna zresztą, że ta sztywna miss Hubert dobrze na wszystko baczy.
— A któż temu winien? Przecież to twój pomysł, żeby sprowadzić tę angielską wydrę, no i masz teraz na karku osobę, która wciąż podgląda i podsłuchuje!
— Chciałam mieć guwernantkę angielkę, bo wszystkie rodziny w dobrym tonie sprowadzają angielki, prócz tego, gdybym była nie wzięła miss Hubert, Dubois‘y odrazu by mi ją porwali i coby to była za kompromitacja!... Co do tego, że może szpiegować, bardzo wątpię, bo przecież pojawia się u nas tylko w czasie obiadu i śniadania, resztę zaś czasu spędza na górze. Co zaś do czterech tysięcy fanków, które trzeba jej płacić, to chyba nie taki wydatek.
— Alboż ja na to wyrzekam? Alboż wogóle nie wydajasz, ile ci się podoba?
— A czy ja wsadzam nos w twoje interesy?
— Alboż ja to mówię?
— No więc, o co się właściwie kłócimy?
— Kto winien?
— Kto... chyba, że nie ja!
—Teresa! — odpowiedział pan Dunoyer, łagodząc znacznie to mowy. — To niegodziwe stworzenie teraz zapewne zaciera ręce z radości, że nas sprowokowała do kłótni.
— A może nawet wyśmiewa się z nas do spółki z tą antypatyczną miss Hubert; jestem przekonana, że już weszły ze sobą w porozumienie, jak dwie przekupki na targu! — odrzekła pani Heloiza; z kolei i ona się uspokoiła. — Masz rację, ostatecznie wszystkiemu winna ta Teresa, przecież, gdyby nie jej zimna obłuda, nie byłabym się tak