— W sam raz widowisko dla młodej panienki! — odpowiedziała z przekąsem angielka — jeżeli jednak rodzice uważają to za wielce stosowne i budujące, powinniście ich wolę szanować... i ja również... i korzystać z widoku tak umoralniających rzeczy... i ja również — zakończyła guwernantka, rozsiadując się przy kominku i grzejąc nogi z pogardliwą miną.
A dzieciak paplał dalej, pragnąc popisać się dobrą pamięcią, która wzbudzała taki zachwyt w jego papie:
— A potem przyszła tam także mała wieśniaczka, którą znowu mąż markizy także chciał uściskać[1], ale że był rzeczywiście stary i szpetny, więc i młoda wieśniaczka wołała, aby ją ten młody, rumiany wyściskał. Ten młody wszystkie całował... miss Hubert, czy to mężczyźni zawsze tak całują?
Angielka zirytowała się do reszty.
— Proszę cię, panno, nie mów przy mnie o podobnych rzeczach; przy rodzicach, to co innego; ich to nawet bawi.
— Moja droga — wtrąciła Teresa — są rzeczy o których nie mówi się przy byle kim.
Miss Hubert odnosiła się do swych pupilek tak obojętnie, że nawet nie obruszyła się na tego byle kogo, mającego przecież odznaczać nie kogo innego, jak tylko ją samą.
— Więc cóż chcesz, żebym ci opowiedziała — widziałam bardzo dużo.
— No, ile było osób, jakie widziałaś stroje? — zapytała Teresa z roztargnieniem.
— Ach, moja siostrzyczko, osób było, mnóstwo... był nawet ten pan, o którym papa tyle opowiadał przed obiadem.
— Jaki pan?
- ↑ Najczęściej granym w Palais-Royal rodzajem sztuki, była t. zw. opera buffo.