obyczajności, jakie ci się zdarzy usłyszeć; zresztą nie umiem na tyle po francusku, żebym rozumiała wszystkie bulwarowe koncepty — jeżeli chcesz wiedzieć, to napytaj się swej mamusi.
— Nieobyczajność?! Ale czyż to może być nieobyczajność, skoro papa mówił to do mamusi przy mnie, a i przy pani.
— Wielki dowód! — wzruszyła ramionami guwernantka.
— Misis Hubert — zwróciła się do niej z powagą i dość nawet ostro Teresa — to poprostu niewłaściwe mówić w ten sposób przy mnie i przy mojej siostrze.
— Ach, miły Boże! Możesz, panna, powiedzieć o tem rodzicom; nie tak znowu dbam o miejsce w tym znakomitym domu.
— Bardzo dobrze — ale póki tu jesteś, racz wyrażać się o moich rodzicach w nieco grzeczniejszym tonie.
— Będę o tem pamiętała — odpowiedziała obojętnie guwernantka, puczem dodała, zwracając się do Klementyny: — No, chodźmy spać, już po północy.
— Miss Hubert, racz mi pozwolić dokończyć opowiadania — ¡odpowiedziała młodsza z sióstr.
— Dobrze, tylko się pośpiesz; ciekawa jestem, co jeszcze obyczajnego i w dobrym tonie zauważyłaś i zapamiętałaś?
— W czasie antraktu, pan de Montal wyszedł z loży księżnej; wówczas papa, spostrzegłszy to, wyskoczył ze swojej, mówiąc do mamy: muszę złapać tego, hrabiego i sprowadzić go tutaj. Wówczas mama poprawiła stanik i mankiety i zapytała miss Hubert: czy mi djadem dobrze leży na czole? — Pamięta pani?
— Ach, naturalnie; przecież twoja matka uważała za odpowiednie wziąść do kapelusza z piórami brylantowy djadem — ironicznie rzekła angielka.
— Po chwili — ciągnęła Klementyna — papa otwo-
Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/127
Ta strona została przepisana.