mu panującego, a bali jego nie sposób było poprostu naśladować, bo sam nadzorował przygotowaniu do wszystkiego. Co jesień, w rodowem swem gnieździe, Beauregard wydawał huczne polowanie, jedno z najpiękniejszych we Francji, podejmował wspaniale nietylko francuzów, ale najpierwszych magnatów angielskich. zamek jego słynął szeroko z serdecznej gościnności.
Taki tryb życia istotnie sprawia wrażenie umysł wyższego nad gmin — i istotnie, pan de Beauregard niewątpliwie był człowiekiem niezwykłym, a zarazem sympatycznym, lecz miał prawdziwego bzika, przejawiającego się choćby w dziwnej sprzeczności w jego usposobieniu, pełnem dobroduszności i delikatności, a jednocześnie chęci uchodzenia za przewrotnego cynika.
W teorji, niepodobna było wyobrazić sobie również zepsutego człowieka, w praktyce — nie było człowieka, lepszego i uczynniejszego, jednocześnie zaś, przy jego chytrości i doświadczeniu, nikt nie był więcej od niego oszukiwany, o czem sam opowiadał, wesoło i dowcipnie, jak zwykle.
Nikt lepiej od niego nie przeniknął natury kobiet, nikt lepiej nie wystudjował sztuki urodzenia ich, olśniewania blaskiem, opanowywania śmiałością, niekiedy nawet, w razie potrzeby, przyciągania pogardą. Żaden mężczyzna nie połączył w swej osobie w tak wysokim stopniu wytwornej elegancji i bezczelności, zmysłowości i uczucia, śmiałości i bojaźni — do tego wszystkiego dołączały się piękne rysy i wytworny wdzięk w obejściu. W teorji, Don Juan, Lovelace[1] nie mogli mieć mniej sumienia w sprawach miłosnych i większego talentu do wywoływania łez swych ofiar — a mimo tego wszystkiego, nad markizem wiecznie panowały niezliczone jego kochanki.
Gdy.zaczynał wykładać swe teorje moralności, i mąd-
- ↑ Bohater romansu Clarisse Harlowe anglika Richardsona (1689 — 1761).