Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/138

Ta strona została przepisana.
XI.
PREZENTACJA.

Pan de Montal pił właśnie herbatę, gdy służący, stanąwszy we drzwiach, zaraportował o przybyciu markiza de Beauregard.
Markiz miał już około czterdziestu lat — wiek uczynił go już nieco otylszym, wogóle jednak figura jego, wysoka pięknie zbudowana, przedstawiała się bardzo korzystnie w rannym, bronzowego koloru surducie, zręcznie ściśniętym nad biodrami; z pod wyłożonych aksamitem klap surduta ukazywała się biała, pikowa kamizelka i wielki węzeł blado-niebieskiego krawata; ubranie markiza dopełniały jasne pantalony, spadające na lakierowane trzewiki. Włosy jego, ciemne, nieco kędzierzawe, oplatały równe i szerokie czoło, oczy miał czarne, wielkie nieco wyłupiaste; nad niemi wznosiły się kształtne łuki czarnych brwi, szeroko osadzone — ten charakterystyczny znak dumy, połączony z imponującym noszeniem głowy i zwyczajem spoglądania z góry, nadawały mu prawdziwie pańską postawę; nos miał orli, piękny, prawdziwie ozdabiający tę szlachetną twarz, po kształtnych ustach błądził mu prawie zawsze żartobliwy uśmiech — ciemne faworyty okalały całą tę twarz, jakby ramami; podbródek z dołkiem, nieco wystający, miał starannie wygolony, jak i wąsy.