— Co, gdzie?
— A no, w Palais Royal, w loży — wystawiłeś się na pokaz publiczny z jakiemś otyłem i starożytnem pudlem, z mężem i z małą córeczką, z panią... no, z tą panią...
— Z panią Helvirą Dunoyer, markizie?
— No, tak — z tą Helvirą... bynajmniej atoli nie z nową[1]... Ale powiedz mi właściwie, po co ty się do tego stopnia kompromitujesz? Rozumiesz chyba, w jakim to jest złym tonie! Jeżeli już się robi coś podobnego, trzeba przynajmniej uprzedzić przyjaciół, żeby sobie czego złego nie pomyśleli. Każdemu może się przytrafić — i ja przed dziesięciu laty miałem podobną eskapadę — uważaj, to ci opowiem.
— Ależ jaknajchętniej — zawsze cię podziwiam — a przytem, od ciebie można w każdej okoliczności brać dobry przykład.
— Wyobraź sobie — zaczął markiz siadając — pewnego razu budzę, się i przychodzi mi do głowy dzika myśl — powiadam sobie: przecież nigdy nie miałem między swemi kochankami żony sędziego! To musi być coś zabawnego i ciekawego — żona mężczyzny w todze, to musi być coś na wywrót. Chciałem koniecznie dogodzić fantazji, ale gdzież, u djabła, znaleźć sędziego?
— No tak, to kłopotliwe.
— Jest tylko jeden sposób dla nawiązania stosunków ze światem sądowym: wplątanie się w jakiś proces.
— No, tak, to rzeczywiście najprostsze, markizie — potakiwał hrabia.
— No i posłuchaj, jak mi się powiodło. Mieszkałem wtedy przy ulicy Grenelle, w pałacu Verneuil, posesji mego dziadka ze strony matki; za sąsiada miałem starego szlachcinę, człowieka strasznie obraźliwego. Chcąc mieć proces, aby nawiązać znajomość z sędzią, a przez sędzie-
- ↑ Nowa Helwira — jeden z najgłośniejszych romansów J. Rousseau‘a.