Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/147

Ta strona została przepisana.

— Początkowo Teresa nie patrzyła na mnie; kiedy próbowałem do miej mówić, odpowiadała mi obojętnie, półsłówkami. Po obiedzie przybyło kilka osób, sprowadzonych zapewne dla pokazania mnie; byłem prawdziwą sensacją tego wieczoru. Potem ta, jak słusznie powiadasz, nienajnowsza Helvira usiadła do fortepianu, a ja wdałem się w rozmowę z tym nieznośnym dzieciakiem, z tą jej głupią i przemądrzałą młodszą córeczką... zgoła do swej siostry niepodobną...
— Nie rozmawiałem dotąd z Teresą, ale, nie wiem, dlaczego, pomyślałem sobie odrazu, że ta dziewczyna musiała czytać dużo romansów jest to jedyna ucieczka dla dziewcząt, czujących się źle w domu; spytałem dziecka, czy jej siostrzyczka dużo czyta. W istocie, okazało się, że Teresa czyta bardzo dużo, dowoli wybierając sobie w bibljotece ojca. Bibljoteka ta była otwarta, na pokaz zapewne i mieściła się tuż obok salonu; wszedłem tam — półki były pełne, i odrazu dostrzegłem Rousseau’a, Voltaire’a, Dideriot’a, Marivaux, Le Sage’a Byrona... istotnie, ładny ma zbiór.
— No, no, to ta twoja, Teresa musiała sobie główkę naładować!
— I ja tak sądzę... Przeglądając bibljotekę, dostrzegłem, że w pełnem wydaniu dzieł Chateaubriand’a brakowało René‘go... A zatem Teresa musi go czytać, czytać i być pod wpływem tego melancholijnego poematu prozą, niewątpliwie uwielbia Shaktas,a[1], lub samego René’go. Niestety, nie mam kwalifikacji ani na jednego, ani na drugiego — stąd też zapewne potraktowała mnie tak zimno, nieżyczliwie niemal. Cóż o tem powiesz, markizie?
— No, no, nieźle wszystko wziąłeś w rachubę... no, mów dalej.

— Szczęściem, gdy znów siadałem do stołu, byłem tak zainteresowany Teresą, z powodu jej niezwykłego — nie

  1. Bohater René’go, indjanin.