— Szczególną doprawdy ma ten markiz pasję do pojedynków! Prawda, że jest szalenie odważny... No, ale gdzie się zatrzymałeś, mój kuzymie, przed tym wieczorem wstąpię po ciebie.
— A, bardzo ci będę wdzięczny — odpowiedział Ewin. — Mieszkam w hotelu Palais Croissant, przy ulicy Montmatre. A teraz — dodał po chwili — zadam ci jedno pytanie w bardzo parafjańskim guście: jak mam się ubrać na ten kawalerski wieczór? Skoro masz mnie wprowadzić, boję się skompromitować cię niestosownym i śmiesznym strojem.
— Ależ możesz się ubrać jak możesz najskromniej! Jak sam chcesz; najwyżej weź lepiej tużurek zamiast surduta, a wszystko będzie w porządku... Sądzę, że interesy zatrzymają cię w Paryżu na dłużej?
— Sam nie wiem... Ksiądz Keronëllen, podczas ostatniej swej bytności w Paryżu, miał w mem imieniu podjąć znaczną sumę od mego bankiera, podobno bardzo tu znanego, Achillesa Dunoyer’a.
— Od Achillesa Dunoyer’a? — zawołał pan de Montal.
— A co, czy znasz go?
— Ależ doskonale... no, ale mów dalej...
— Nie wiedząc, że bankier ma kantor, w którym załatwia interesantów i prywatne mieszkanie, do którego przed nimi ucieka, ksiądz de Keronëllen udał się do tego właśnie prywatnego mieszkania i tam mu powiedziano, że pan wyjechał. Poczciwy proboszcz nie dowiadywał się więcej i pomnkął z powrotem, nastraszyć mnie, że mój depozyt jest zagrożony.
— Ależ to niemożliwe! — zawołał pan de Montal z mimowolnem wzruszeniem — przecież pan Dunoyer ma olbrzymi majątek; jest to jeden z najpewniejszych domów bankowych w Paryżu!
— A tak, wszyscy mi to powtarzają i jestem o tem prawie że przekonany — odpowiedział Ewin. — Pan Dunoyer nietylko mi dziś całą te sumę wypłacił, ale nadto
Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/165
Ta strona została przepisana.