Ewin i hrabia przybyli do gabinetu, przeznaczonego dla gości markiza dość wcześnie; amfitrjon jeszcze nie przybył.
W jednym z rogów gabinetu, kapitan des Roches rozmawiał z panem Labyrynthe, swoim rywalem rzekomo; tak przynajmniej twierdził pan de Beauregard.
Pan Labirynthe, poeta i deputowany, był to młody człowiek, bardzo wykształcony; blondyn, pięknej postawy, bardzo nieśmiały: na najmniejszy cokolwiek śliski żart, odpowiadał zarumienieniem się, jak panienka i z powodu tej nieśmiałości nigdy też nie pojawiał się na parlamentarnej trybunie, zato posiadał poważne znaczenie w partji rządowej, jako redaktor mów, które następnie wygłaszał potężny krzykacz, pan Roupi-Gobillon.
Pomiędzy gośćmi rzucał się też odrazu w oczy wysmukłą i pełną ruchu postawą, major Brown, anglik, przydzielony do armji króla hanowerskiego, słynny zwłaszcza z niedorzecznych zakładów., które zawsze wygrywał dzięki bajecznej wprost nieustraszoności. W całej Francji i Anglji opowiadano z szacunkiem o jednymi zwłaszcza z jego konceptów, wprost nie do wiary. Razu pewnego major znajdował się na jachcie lorda Fitz-Gerald i gwałtowny wiatr zerwał mu kaszkiet.
— Przepadł pański kaszkiet — rzekł lord, wskazując na wzburzone morze.
Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/170
Ta strona została przepisana.
XIII.
GOŚCIE.