rozsądek, taktowny dowcip, często ironiczny, rozumny patrjotyzm, właściwy młodzieży arystokratycznej, wychowanej w ogniu walki z demokratyczną falą — oto były najważniejsze przymioty tego młodocianego parlamentarzysty, jego zaś przynależność do lwów tłumaczyła się tem, że ten surowy prawodawca i nieubłagany arystokrata był w życiu prywatnem bardzo wesołym człowiekiem i w razie potrzeby potrafił zdobywać się na szaleńcze koncepty.
Gdyby człowiek o poważnych talentach przejawiał zawsze równie poważne usposobienie, byłby trochę zbyt nudnawy — gdyby człowiek wesoły i płochy zachowywał wszędzie te przymioty — byłoby to bardzo miłem, ale bardzo prędko stoczyłby się z polityka na wesołka. Natomiast nielada jest talentem być olśniewającym przy stole i na trybunie, sprezentować się godnie przed ministrem i przed birbantem, nie splamić swojej togi ojca narodu w rozpustnych orgjach, być zarazem poważnym z tymi, szalonym z tamtymi, robić wszystko, czego się zapragnie i spotykać się z aplauzem wszystkich — oto talent, godny wielkiego Juljusza Cezara.
Tak więc i pan Saint-Luce miał niezaprzeczone prawo do tytułu lwa.
Następny biesiadnik, pan de Beaudricourt, szlachcic z wielce starożytnego rodu, miał inne. zalety, mniej może poważne, ale niemniej ważne: oto grał znakomicie w wista i w rummel-pikietę, wogóle był to karciara zawołany; szczególną admirację wzbudzały ogromne sumy, na jakie grał; często cytowano ulubione jego powiedzenie: nie gram mniej, niż tysiąc luidorów punkt.
Jak tylko jakiś cudzoziemiec, zwłaszcza z pośród znanych z namiętności do hazardu anglików, proponował w wyższym świecie paryskim grubszą grę, natychmiast mu odpowiadano: niech pan raczy poczekać na Beaudricourt‘a — dawajcie tu Beaudricourt*a — to w sam raz
Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/173
Ta strona została przepisana.