DES ROCHES (śmiejąc się): No, odrobinka prawdy w tem jest... No, opowiadaj, czcigodna dziewico.
SERPENTINE: Teraz dowiecie się, panowie i panie, skąd nabrałem takiej czci dla pana Labyrynthe... (tonem patetycznym): teraz poznacie, że słusznie ojczyzna przed dwoma miesiącami obsypywała kwieciem tego interesującego rezonera!
MONTAL: Ach, Boże, co za pompatyczna racja! I co za mina... jak na pogrzebie!
SERPETINE: Ten uczony rezoner miałby prawo żądać białej trumny, jak dla dziewicy.
SAINT-LUCE: I najsłuszniej w świecie; dotąd bowiem żyje w celibacie.
SERPENTINE: Słusznie to miałam na myśli. Słodycz, jaśniejąca na czole interesującego rezonera, tak zainteresowała. pewną piękną nieznajomą, że pokochała go namiętnie... no i jego dziewicze, filozoficzne serce znalazło się w wielkim kłopocie. Wreszcie młody deputowany, znający się na wszystkiem, prócz sztuki kochania, poszedł po radę do kapitana des Roches... ten doświadczony amant udzielił mu jej oczywiście z całą chęcią!...
- (Wszyscy śmieją się, oprócz pana Labyrynthe, który rumieni się jeszcze bardziej).
MARKIZ (zanosząc się od śmiechu i obracając się ku panu des Roches): No i cóż mu poradziłeś? Ach, to paradne!
SERPENTINE: Ja pragnęłabym tylko dowiedzieć się nazwiska pięknej nieznajomej.
DES ROCHES: Pan Labyrynthe jest bardzo dyskretny, ja zaś, jako nauczyciel, nie zostałem upoważniony... (na stronie): A jednak... gdyby nie był takim gamoniem, miałbym grube podejrzenie...
SAINT-LUCE: Spodziewać się chyba należy, że tak pojętny uczeń umiał skorzystać z nauk takiego mistrza i teraz możemy w nim podziwiać równie wielkiego zdobywcę serc, jak polityka.