Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/213

Ta strona została przepisana.

MARKIZ (po chwili): Bynajmniej, teraz jeszcze nią nie jest... jest to znakomita dama.
SERPENTINE: Mężatka? Z wielkiego świata?
MARKIZ: Chyba, że tak... Mężatka, osiemnastoletnia.. piękna jak anioł, a przytem bajecznie przewrotna i bezczelna.

(Wszyscy zaciekawieni; Montal patrzy osłupiałym wzrokiem, jakby czegoś się domyślając, lecz nie wierząc sobie).

SERPENTINE: Czy jej mąż jest tutaj?
MARKIZ: Tak, w Paryżu... znam go osobiście... człowiek ze znakomitej rodziny, bogaty, przystojny, dobrze wychowany i pod tym jeszcze względem podobny do mnie, że go lekkie prowadzenie się żony nic nie obchodzi. Zresztą jest to człowiek z głową na karku, dowcipny, i umiejący sobie radzić. Gdybym ja był na jego miejscu, powiedziałbym sobie: alboż, jej wiek miłości przeminął — alboż mam prawo robić jej wyrzuty o niewierność, sam posiadając dwie metresy? Alboż wreszcie nie mogę pocieszać się tem, że przecież i kochankom przyprawia rogi, jak mnie? Słowo daję... bardzo miła kobieta, nikomu nie sprawia przykrości...
GŁOSY: Ale jej nazwisko?
SERPENTINE: Powiedz-że wreszcie, markizie — czy mamy popękać z niecierpliwości.
MARKIZ: A więc dobrze...

(Znowu chwila ciszy, po której głos znów zabiera markiz).

MARKIZ: Jest to pani Dolores, markiza de Beauregard z domu Senorita Pablo... moja żona!

(Wielu z biesiadników zrywa się z miejsc; Montal patrzy przerażony; jeden markiz siedzi, powoli wychyla szklankę wina i mówi, zwracając się do osłupiałego senora Flores).

MARKIZ: Tak to twoja kuzyna, Dolorita — opowiedz o tej scenie kochanemu irekazowi, teściowi Pablo.. (roz-