Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/215

Ta strona została przepisana.
XV.
LISTY..

Po uczcie w Pierre Cancale, markiz, dla odegrania swej roli do końca, pokazał się jeszcze na Qperze (wraz z Różą i Herminją), poczem złożył jezscze parę wizyt.
Powtarzamy jeszcze, że pułkownik Koeler budził taką niechęć i odrazę, że śmierć jego była pomstą za tyle smutnych tragedyj, markiz zaś cieszył się taką popularnością, że nikt go nie obwiniał o okazywanie obojętności po krwawym pojedynku. O zdradzie pani markizy nikt jeszcze, oczywiście, nawet się nie domyślał.
Pan de Beauregard był wesół, jak zwykle; próżności jego wiele zależało na tem, aby pokazać, że wieść o zdradzie żony przyjął zupełnie obojętnie, spodziewał się zaś, że wiadomość o scenie na uczcie obiegnie cały Paryż w ciągu kilku godzin; wywołał ją zresztą zupełnie rozmyślnie i z całą świadomością.
Powrócił do siebie dopiero nad ranem.
Ażeby zrozumieć rozpacz, w jakiej się pogrążył, gdy został wreszcie sam i zrzucił maskę niefrasobliwego humoru, musimy powiedzieć słów kilka o wypadkach dnia poprzedniego: o wykryciu się wiarołomstwa markizy i o owym pojedynku z pułkownikiem Koellerem.
Dnia tego rano odebrał z poczty cały szereg listów, kapitana des Roches do markizy i bilecik jej samej do pana Labyrynthe.