Dziwaczna uczta markiza zrobiła ma Ewinie de Ker-Elliot wrażenie niewymownie przykre; odraza jego do paryskiego życia powiększyła się jeszcze. Co wieczór, powracając do wspaniałego, zgiełkliwego swego hotelu na Montmartre, coraz mocniej żałował cichego swego zamczyska i otoczenia wiernych sług, pośpieszyłby do Armoryki zaraz po owem przyjęciu, gdyby nie zaproszenie na obiad do pana Achillesa Dunoyer.
Otrzymał list od księdza de Keronëllen: poczciwy pleban, serdecznie winszując Ewinowi wyzdrowienia z melankolji i zamiaru poślubienia jakiej tęgiej szlachcianki bretońskiej, donosił mu, że już rozpoczął układy z rodzicami panny Ivonne de Kergalec, którzy też czekali niecierpliwie na powrót barona, dla ostatecznego omówienia sprawy, jaknajlepsze widoki mającej.
Ewin nudził się w Paryżu, lecz nie wyrzucał sobie, że się do tej Sodomy i Gomory wybrał, mimo wszystko, podróż rozproszyła jego urojenia i wprowadziła go na drogę rozsądku, skandale zaś, jakich był świadkiem, gorszyły go, ale ostatecznie i bawiły.
Jak sobie czytelnicy mogą przypomnieć, proszony obiad u pana Achillesa Dumoyer'a, na który miał zaproszenie baron, miał się odbyć coś w osiem, czy dziewięć dni po
Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/235
Ta strona została przepisana.
II.
PODOBIEŃSTWO.