Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/239

Ta strona została przepisana.

Przy stole młoda dziewica była małomówna, lecz wyrażała się skrommie i z wdziękiem, korzystnie uwydatniającemi się zwłaszcza na tle gadulstwa, kokieterji i braku taktu matki. Ewin przysłuchiwał się jej w niemym zachwycie; nigdy głos równie czysty nie obił mu się o uszy, nigdy nie widział równie zajmującego umysłu.
Pan de Montal, który zgoła się nie domyślał uczuć kuzyna do Teresy, kilkakrotnie, chcąc okazać jej przymioty, wdawał się z nią w rozmowę; Ewin podziwiał jej dowcip i takt wrodzony, który w tem środowisku ludzi pospolitych tem mocniej się przejawiał i rzucał w oczy.
Jak już mówiliśmy, wygląd pana de Ker-Elliota był męski i surowy; ułożeniu jego brakło dostatecznego wdzięku i elegancji, w owej zaś chwili podziw i roztargnienie nadały jego twarzy i ruchom wyraz jakiejś gapiowatości i niezgrabności — można go było posądzić o całkowity brak znajomości życia towarzyskiego.
Pierwszy dociekł przyczynę pomięszania Ewina — pan Danoyer.
Ilekroć bankier pochwycił spojrzenie swego gościa, zawsze było ono wlepiane w Teresę. Odkrycie to dużo dało do myślenia panu Achillesowi — kilkakrotnie po jego antypatycznej twarzy przemknęło się jakby zadowolenie jakby cień rachuby na coś. Wkrótce zdał się pogrążyć w dumaniach, które przerywał, spoglądając na Ewina i Teresę, jakby przygotowując plan jakiś.

Głównym tematem rozmów przy stale była sławna uczta markiza de Beauregard, która od kilku dni z ust nikomu nie schodziła — opowiadano o niej największe dziwy.
Pana de Monta1, jako znanego przyjaciela markiza, zasypywano pytaniami.
— Ależ markiz jest weselszy i bogatszy, niż kiedykolwiek — mówił z uśmiechem markiz. — Przed czterema dniami, zaraz, po owej bachanalji, otrzymał wiado-