się między dwiema damami — ale te natychmiast podniosły się; markiza zmienia miejsce, ale nowe sąsiadki jej idą za przykładem tamtych. Wreszcie, po dwudziestu minutach głupiej sytuacji, markiza zatrąbiła do odwrotu... ale wtedy, nawet oczu nie zmrużyła!... Co za bezczelność...
— Ależ to chyba ze wstydu umarła! — zawołała pani Helvira.
— Och, pod tym względem markiza ma końskie zdrowie!...
Po chwili rozmowa zeszła na inny przedmiot.
Pomimo pokrewieństwa i szczerej sympatji do Ewina, pan de Montal, aby jeszcze bardziej błyszczeć w oczach Teresy, żartował ze swego kuzyna; pan de Ker-Elliot w swem roztargnieniu, zgoła tego nie dostrzegł, to też wkrótce zupełnie był pobity przez potężnego przeciwnika.
Pani Helvira, mimo że do Ewina żywiła nawet sympatję, należała do ludzi, którzy nigdy nie zmarnują sposobności popisania się swym brakiem taktu i smaku. Bez względu ma przyzwoitość, nie zwracając uwagi na obecność córek, zaczęła sobie podżartowywać z biednego bretończyka. Mając już ustaloną opinję o pobożności wandejczyków, popisała się znajomością kilku konceptów taniej wolnomyślności, i zapytała między innemi czy dziedzic lubi młode dziewczęta i czy korzysta ze swych starożytnych praw w stosunku do nowozaślubionych[1].
Niedorzeczne to pytanie przebudziło pana de Ker-Elliot
- ↑ Jest to aluzja do t. zw. jus primae noctis — „prawa pierwszej nocy“, starego prawa feudalnego, mocą którego dziedzic wioski (lub... proboszcz) mógł spędzić pierwszą noc poślubną z każdą ze swych poddanek, wychodzącą za mąż, ew. pobrać okup za zwolnienie jej od tej służebności. Prawo to było szczególnie rozpowszechniane we Francji, twierdzenie atoli, jakoby przetrwało do 1789 r. jest przesadą.