zamyślenia; religijne jego zasady były urażane, odpowiedział więc z cierpkością:
— Moja matka nauczyła mnie szanować skromność i niewinność, a ojciec prawa człowieka.
Pani Heloiza nie zrozumiała tej odpowiedzi zupełnie; pomyślała poprostu, że i Ewin i jego ojciec należeli do szlachty, przejętej ideałami Rewolucji[1] i odpowiedziała z emfazą:
— I my, paryżanie, wychowujemy dzieci w pogardzie dla bigotów i obłudników i przykład nasz całej Francji świeci, docierając do najodleglejszych zakątków! Czyż nieprawda, Achillesie?
Pan Achilles, człowiek również wolnomyślny, ale w swoim rodzaju, odpowiedział cynicznie i obojętnie:
— A ja sobie drwię z tego wszystkiego, no i czy nie mam słuszności, panie hrabio?
Pan Achilles tak był zadowolony, że może gościć osoby utytułowane przy swym stole, że stale podkreślał te ich tytuły.
Pan de Montal, wiedząc, jak bankier obchodził się z córką, sądził, że sprawi przyjemność Teresie, sprzeciwiając się gburowatemu Achillesowi: odrzekł więc, usiłując naśladować wyniosłą, wytworną ironję markiza de Beauregard:
— Widzi pan, powiem panu zupełnie szczerze, panie Dunoyer, że my mamy o tem wszystkiem zupełnie odrębne i ustalane pojęcia; wagóle, wszelkie przekonania są rzeczą, w pełni zależną od klasy społecznej... i my, mający zaszczyt należenia do wyższego towarzystwa, mamy zasady, temu towarzystwu właściwe...
To podkreślenie poważnej różnicy pomiędzy nami, nale-
- ↑ W czasie Wielkiej Rewolucji cała masa szlachty prowincjonalnej, zwłaszcza drobnej lub zrujnowanej, stanęła po stronie nowego porządku; niektórzy z wodzów rewolucji rekrutowali się z arystokracji (Saint-Just).