Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/253

Ta strona została przepisana.

osiem, — czy dziewięć dni, więcej mi nie potrzeba, przecież już tak daleko zaawansowałem się z Teresą, że niewiele więcej mi potrzeba... Teraz tylko muszę się z nią koniecznie widzieć... musi przyjść do mnie... więc straszne rzeczy jej napiszę!...
— Ach!,.. — przypomniał sobie, siadając do stołu i zabierając się do pisania — muszę także i do Julji napisać... odpowiedzieć... Już żałuje, prosi o przebaczanie, chce przepraszać... i, chociaż wytrwała w postanowieniu, że mi ręki mie odda, zapewnia, że kocha mnie nadal... czem pogardzać nie należy... bo Julka może być łzawsze przyjemną rozrywką, nawet gdybym złapał na wędkę pannę Dunoyer... Jedno drugiemu nie przeszkadza...
I nakreślił słowa następujące do Teresy:

„Muszę z tobą koniecznie się rozmówić. Straszne nieszczęście zagraża naszej miłości... a raczej... to jest, tem samem, mojemu życiu. Diś wieczorem będę na górze, będę tam nocował, a rano będę czekał u drzwi. O siódmej rano twoja siostra wraz z miss Hubert, wychodzą na przechadzkę, udaj ziałem ból głowy i zastań w domu... przyjdź do mnie... żadne niebezpieczeństwo przecież ci nie grozi. Ach, Tereso... siły mnie opuszczają... co za cios... serce moje krwią spływa w rozpaczy“.

Bilecik tan pan de Montal odczytał głośno i rzekł z zadowoleniem:
— Tak, świetnie... Styl urywany, niedbały... tajemnica.. tajemnica!... Przyjdzie napewno.. ech, romantyczka... Ostatnim razem już nawpół chciała wejść... chociaż tylko do przedpokoju... ale była tak zbita z pantałyku, że aż zląkłem się na widok, jak jest blada. Szczęściem, moje obejście uspokoiło ją, jutro więc wahać się nie będzie. No, teraz kolej na Julję — inna kobieta, inny styl: