Ta strona została przepisana.
- „Niegodziwa djablico! Zasługiwałaś swą bezczelnością, a zwłaszcza ordynarnem gadulstwem (pomimo dość chyba wyraźnych ostrzeżeń z mojej strony), na przykładną, srogą karę, lecz zanadto jestem dobry i wspaniałomyślny, więc przyjąłem twoje przeprośmy i tłumaczenia się i będę się z tobą widział, o ile tylko czasu mi starczy. Tylko ani słowa już o tych głupstwach, z których sam pierwszy śmiać się począłem. Bądź zdrowa, jutro cię ucałuję i postaram się zapomnieć o twych wybrykach. Kłaniaj się ciotce Sanvageotte“.
- „Niegodziwa djablico! Zasługiwałaś swą bezczelnością, a zwłaszcza ordynarnem gadulstwem (pomimo dość chyba wyraźnych ostrzeżeń z mojej strony), na przykładną, srogą karę, lecz zanadto jestem dobry i wspaniałomyślny, więc przyjąłem twoje przeprośmy i tłumaczenia się i będę się z tobą widział, o ile tylko czasu mi starczy. Tylko ani słowa już o tych głupstwach, z których sam pierwszy śmiać się począłem. Bądź zdrowa, jutro cię ucałuję i postaram się zapomnieć o twych wybrykach. Kłaniaj się ciotce Sanvageotte“.
Po napisaniu tych dwóch listów, pan de Montal jeden z nich posłał pocztą Julji, drugi zaś przez lokaja, pokojówce Teresy, pannie Rozalji, którą przekupił i przez którą właśnie korespondował z jej panią.
Do obszernego domu, zajmowanego przez pana Duinoyer, wprowadził się pan de Montal w sposób bardzo prosty. Drzwi tego domu były stale otwarte, portjer zaś prawie stale rezydował w pobliskim szyneczku. Hrabia, codziennie składając wizytę bankierowi, zamiast schodzić po wizycie na dół, wchodził na czwarte piętro — to znów wchodził do tego apartamentu i wychodził w długim płaszczu i okularach, uchodząc za pana Bernard[1], literata, przybyłego z prowincji, rzekomego lokatora.
- ↑ We Francji, od czasów Wielkiej Rewolucji niema meldunków mieszkaniowych.