nienie męża dla panny o jej zamiłowaniu, nie było rzeczą łatwą. Ja mam większe powody, doprawdy, do wdzięczności dla ciebie, niż ty do wdzięczności wobec mnie.
— Tak... tak, lecą, gdybyś pan wiedział, jak to szczęście zdało mi się nadzwyczajnem... Nie wierzyłem w możność urzeczywistnienia swych marzeń... bałem się, że zrobię na tobie wrażenie łowcy posagów... to była dla mnie niespodzianka.
— Tem lepiej, tem lepiej! Ja zaraz zauważyłem, że Teresa wpadła ci w oko... na tym obiedzie... bak... zauważyłem to, ale nie sądziłem, że to tak prędko rozwinie się w namiętność... A zatem, jutro wieczorem o dziewiątej, przedstawię cię mojej rodzinie, jako przyszłego zięcia; wtedy załatwimy też pewne formalności związane ze ślubem... No, bądź zdrów., kochany panie de Ker-Elliot! Słowo daję, ledwo wszedłem do tego domu odrazu miałem taką nadzieję... i odrazu sądziłem, że....
— Więc jesteś pan całkowicie przekonamy, że panna Teresa?...
— Ach, jakże dużo każesz mi o tem mówić!... Ach, uwodzicielu... odrazu ją zawojowałeś!... — mówił pan Dunoyer, uśmiechając się. — A zatem, jutro o dziewiątej!
I wyszedł.
Nie będziemy się nawet silili na odmalowanie radosnego osłupienia pana de Ker-Elliot.
Nie sądząc, aby w czemkolwiek uchybił w przyrzeczeniu, danem panu de Montal, pobiegł do niego czemprędzej, aby go powiadomić, że bankier pierwszy zwrócił się z propozycją ręki córki i że pośrednictwo hrabiego nie jest już potrzebne.
Hrabiego nie zastał i dowiedział się, że całą noc nie wrócił, wobec czego Ewiln zostawił mu obszerny list.
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
W krótkich słowach wytłumaczymy teraz, co skłoniło bankiera do zamiaru wydania swej córki za barona.
Trzeba wiedzieć, że, pomimo olbrzymiego majątku, pan