ści. — Gdyby ci chciała ubliżyć — dodał — sama tego będzie żałowała, skoro dowie się, jak świetny los jej szykujemy.
Na te słowa Teresa ledwo pohamowała się od wzdrygnięcia — zrozumiała wszystko...
Są ludzie, do których zaliczali się i państwo Dunoyer, którzy wyświadczają nawet dobrodziejstwa z taką opryskliwością, z taką jakby niechęcią, że wprost zwalniają od obowiązku wdzięczności dla siebie. Dalszy ciąg tej rozmowy pokaże, że cierpki i brutalny początek zgoła nie przeszkadzał temu, że i bankier i jego żona byli pewni, że przystępują do objawienia córce najprzyjemniejszej nowiny. Możliwe nawet, że niedorzeczny wybuch Helviry przypisać należy zazdrości o przyszły los córki: przy całej swej ordynarności i płytkości, żona lichwiarza doskonale odczuwała różnicę, pomiędzy swoim mężem, a konkurentem o rękę Teresy. Pocieszało ją tylko, że znienawidzona dziewczyna opuści wreszcie dom.
A pan Dunoyer ciągnął:
— Tereso, niezadługo kończysz, już lat osiemnaście i czas pomyśleć o twem zamążpójściu.
Młodej dziewczynie serce się ścisnęło; skupiała wszystkie swe siły do walki z nadchodzącą burlą. Pewna była, że w każdym razie nie będzie mowy o panu de Montal.
Bankier dodał.
— Jak mówiłem... czas już wydać się za mąż i właśnie, szczególniejszym trafem, znaleźliśmy świetną partję dla ciebie...
— Tak, niespodziewanie dobrą, wspaniałą — potwierdziła matka.
— Zaraz po zapowiedziach odbędzie się wesele — czy czy jesteś z tego kontenta?
Teresa milczała, jakby piorunem rażona; dziwiła się, że jeszcze nie pada zemdlona.
Tymczasem państwo Dunoyer spodziewali się wybuchu wdzięczności i radości ze strony córki — milczenie
Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/283
Ta strona została przepisana.