Pani Dunoyer aż zsiniał ze wściekłości; żona jego porwała się w osłupieniu; przez chwilę zdawało się, że się rzucą na zuchwałą dziewczynę.
— Precz stąd, niegodziwa — zaryczał wreszcie pan Achilles. — Precz! Ale wiedz, że pojutrze pan de Ker-Eliot przybędzie tutaj, dla oficjalnych zaręczyn z tobą — do tej chwili nie wolno ci się wydalać ze swego, pokoju... ale wtedy poślę po ciebie, i... zobaczymy wtedy, kto z nas dwojga... zwycięży!...
Teresa w pierwszej chwili wyciągnęła błagalnie ręce ku rodzicom i ze łzami w oczach chciała ich prosić o zmianę postanowienia... lecz na twarzy lichwiarza malowało się takie upodlenie, że wstydziła się poniżać przed tymi ludźmi. Nigdy zbytnio nie szanowała swych rodziców, teraz atoli uczuła, że ją nic z tą parą niegodziwców nie łączy; więc też podniosła się i z dumnie podniesionem czołem, z pogardliwem i wyniosłem spojrzeniem, odpowiedziała:
— A więc walka! Niech się stanie! Bóg nie może sprzyjać tym, którzy frymarczą swemi dziećmi, dla których małżeństwo jest handlem!
Pani Helvira aż się skurczyła — poprostu zlękła się tak, że nie ośmieliła się zacząć znowu wrzasku; nawet nie odpowiedziała córce.
— Acha... co za zuchwalstwo... za ca pycha... co za pogarda... och!!.... — szeptała cicho. — Zawsze była bezczelna... ale nigdy jeszcze nie patrzyła tak groźnie... ach!... tak, przypomina mi teraz... Człowieka... Człowieka, którego najstraszliwiej całe życie nienawidzę, a którego...
Przy całem swem upodleniu i nienawiści do córki uczuła nagle jakby dumę... jakby dalekie niejasne wspomnienie minionego...
Bankier miotał się, jak opętany, chociaż i on zadrżał pod spojrzeniem dziewczyny.
— Chcesz walki?!... — hałasował. — Dobrze... ale
Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/289
Ta strona została przepisana.