Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/297

Ta strona została przepisana.

— Powtarzam panu... panu, który chciał... kupić mnie od mego ojca... że jesteś teraz u pana de Montal.
— Pani...
— Może pan zrozumie wreszcie, że z tego targu nic nie wyjdzie. I pan de Montal tu był... przed niecałą godziną.
— Ależ pan de Montal tutaj nie mieszka! — wykrzyknął Ewin.
— Och, jakże trudno coś panu wytłumaczyć... co za głowa!... Przecież pan de Montal oddawna wynajął te trzy pokoje i przepędza tu dni — całe... i ja, kiedy mogę, podzielam jego samotność... krótko mówiąc, pan de Montal jest moim kochankiem... czy jeszcze masz pan zamiar dobijać się o maję rękę?...
Ewin wydał długi jęk i zakrył twarz rękoma.
— Teraz — mówiła Teresa ze wzgardą — odsłoniłam ci, mój panie moją tajemnicę... skoro moi rodzice powrócą za godzinę... możesz im powiedzieć, szanowny panie, o wszystkiem....zezwalam ci.
— Och, Boże, Boże!... — szepnął Ewin w niewysłowionej rozpaczy.
— Żeby pana zmusić do wyrzeczenia się bezsensownego zamiaru poślubienia mnie, nie miałam odwagi odwoływać się do twego charakteru... Powiem tylko, że, jeśli, mimo tego wyznania, będziesz mnie prześladował, przysięgam przed Bogiem... i już przysięgłam, że sto razy umrę, zanim zgodzę się ma to małżeństwo... powinieneś pan już zorjentować się w moim charakterze i wiedzieć, do czego jestem zdolna.
— I pani pisała?...
— Napisałam do pana, aby panu powiedzieć, że nie będę niczyją... poza panem de Montal; lękam się tylko, Czy to będzie dostateczne do skłonienia ciebie do wyrzeczenia się myśli o mnie... Mój ojciec jest bogaty... i to zapewne leży u podstaw tej nagłej miłości...