Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/306

Ta strona została przepisana.

zgodzić się na wszystko... przecież sam mi powiedział, że chodzi mu tylko o pozbycie się mnie z domu... To są jego wyrazy... Alle teraz nic mnie to nie obchodzi; teraz jeszcze jestem szczęśliwsza, że mnie przed tobą nikt nie kochał...
— Duszo mej duszy! Bądź pewna, że wynagrodzę cię za wszystko, coś ucierpiała w swem smutnem dzieciństwie. Co do pana de Ker-Elliot, to, równie, jak ty jestem głęboko przekonany, że cofnie swe żądanie, wcale nie uczciwie postąpił, udając się do twego ojca, pomimo że dał mi słowo i słusznie, bardzo słusznie go ukarałaś... wątpię jednak, alby dalej jeszcze posuwał swoją bezczelność... Jak więc moja najdroższa, skoro już jesteśmy zabezpieczeni co do zejścia mego kuzyna z placu, możemy już jutro kołatać do twego ojca... Teraz zaś jesteś moją... jesteś moją... żoną i trzeba zaraz...
W tej chwili rozległo się gwałtowne stukanie do drzwi.
— Jestem zgubiona! — zawołała Teresa, omal nie mdlejąc z przestrachu.
— A do djabła... prędzej, niż myślałem! — mruknął do siebie de Montal, tak, że jego kochanka nie dosłyszała tych słów.
Po chwili, z wyrazem najwyższego niepokoju i trwogi zawołał:
— Ach, Boże, co to znaczy?
— Ach... muszę — mówiła Teresa, tuląc się do pani de Montal. — Wczoraj za nic wstyd sobie miałam, ponieważ wyznanie mej niesławy ocalało nas, lecz dziś.... ach.... raczej śmierć!...
— Ależ to głos twego ojca!.. — zawołał pan de Montal, nadsłuchując.
— Och, Boże, Boże, zlituj się nade mną — on mnie żabi je! — mówiła Teresa.
Hrabia otworzył drzwi do przedpokoju; w chwili, gdy był obrócony tyłem do Teresy, po twarzy jego przemknęło się jakby zadowolenie. Przez otwarte drzwi słychać było