resy. A więc jego zemsta miałaby być niezupełną?... Postanowił rzucić w serce nieszczęśliwej podejrzenie i zwątpienie.
Obrócił się znów ku hrabiemu.
— No i widzisz — czem się to skończyło... szkoda, wielka szkoda!... Ale czegóż chcesz więcej — liczyć na co, to jeszcze nie znaczy mieć w garści. Łatwo jest uwieść dziewczynę, zwłaszcza, gdy się jest przekonanym, że to córka bankiera, wtedy powiada się sobie: gniew minie i córkę wydadzą za mnie — jeszcze zyskam sobie uznanie, jatko człowiek honoru. Papa ma tylko dwie córki, a majątku cztery, czy pięć miljonów — zatem z goljata zaraz awansuję na pana o sześćdziesięciu, albo i osiemdziesięciu tysiącach franków rocznego dochodu. Ale to przykro, mój panie, jak się człowiek tak wkopie i trzeba myśleć już nie o miljonie, ale o kawałku chleba dla siebie i dla swej bogdanki. A szkoda, sam żałuję...
— Panie! — zawołał de Montal, blady od wściekłości na widok, że bankier przejrzał jego myśli. — Nie zapominaj się, że jestem u siebie! Nie jesteś ojcem Teresy i mam prawo zareagować, na twoje impertynencje, jak się należy!
Bankier zmierzył go pogardliwym wzrokiem.
— Mój szanowny panie hrabio — zanim będziesz miał prawo tak się do mnie odżywiać, najpierw oddaj mi te dwieście luidorów, które ci pożyczyłem na słowo. Myślisz, że to posag mej wychowanicy, czy co?
Pan de Montal opuścił głowę; teraz pozostawał mu tylko pan Roupi-Gobillon, a w każdej chwili należało spodziewać się kryzysu rządowego.
— Następnie — ciągnął pan Dunoyer — ja wcale nie prawię impertynencyj. Mówię, że człowiek interesowny mógłby robić podobne wyrachowania, ale to zgoła nie tyczy ciebie, ponieważ ta panienka ma za cały posag swoją skromną cnotę i piękne oczy i dla człowieka, tak zrujnowanego, jak ty, będzie tylko nieznośnym ciężarem, chyba że...
Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/315
Ta strona została przepisana.