— Tak. Nie może cię zaślubić.
— Nie może mnie zaślubić... — powtórzyła jakoś machinalnie Teresa.
Pan de Ker-Elliot spostrzegł z przerażeniem, że nawet nie spodziewała się ciosu, jaki miał ją ugodzić i o którym przybył ją zawiadomić. — Daremnie usiłował dojść do sedna sprawy, używając rozmaitych, zupełnie przecież wyrazistych, omówień — Teresa nic nie rozumiała — jakiś tajemny instynkt przedłużał w niej nieświadomość złego, którego się najbardziej lękała; Ewin postanowił zakończyć wreszcie tę przykrą scenę i zaczął mówić głosem wzruszanym, stłumionym, wciąż myśląc o rozpaczy, jaką musiał sprawić.
— Nie, pan de Montal nie może już pani zaślubić... Zapomniawszy o najświętszych związkach... wzgardziwszy najuroczystszemi przysięgami... kierując się wyłącznie brudną żądzą złota...
— Dokończ...
— Gdy napotkał kobietę, godną pogardy i otoczoną nią, ale bajecznie bogatą...
— Ożenił się!...
Trudno oddać rozdzierający wyraz, ¡z jakim Teresa wymówiła te słowa... Złożywszy ręce, podniosła oczy w niemej rozpaczy.
Nagle, jakby niedowierzając w swem zaślepieniu panu de Ker-Elliot, pomyślała, że może świadomie ją okłamuje.
— To nieprawda... to fałsz!... — zawołała z obłąkaniem.
— Niestety!... — Nie może pani uwierzyć w podobną nikczemność... rozumiem to.
— Nie... to niemożliwe... to nie prawda... pan mnie zwodzi!
— Ale w jakim celu, nieszczęśliwa?
— Żeby się zemścić na Montalu i na mnie... a raczej
Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/329
Ta strona została przepisana.