Nagle Les-en-Gach zgasił fajkę, schował ją do kieszeni, podniósł się, wziął karabin, obejrzał zamek i powoli skierował się ku wyjściu z kuchni.
Już mając wyjść, zatrzymał się, przystanął i, po chwili rozwagi, położył karabin z powrotem na miejsce i znowu wpadł w zamyślenie.
Anna-Joanna nie spokojnie patrzyła na przygotowania męża; odgadła jego zamiar.
— Les-On-Goch,, czy chcesz iść do rybaka Legal‘a, dla ukarania Mr-Nadera? Och, nie czyń tego, proszę cię... jeżeli działał na szkodę naszego pana, sann Bóg go za to ukarze.
Bretończyk, zdziwiony domyślnością żony, odrzekł powoli:
— Człowiek jest i winien być narzędziem woli Bożej i kary.
— Les-en-Goch — zawołała Anna-Joanna z przestrachem — ale chyba nie będziesz zabijał Mor-Nader‘a!... Niech sobie będzie winny, albo niewinny, ale daruj mu, tym razem przynajmniej!
— Nie wiem — Odpowiedział bretończyk.
Anna-Joanna poszła pod drzwi pokoju Ewina, żeby się przekonać, czy już śpi; nie dosłyszawszy żadnego szmeru, powróciła do kuchni, gdzie mąż jej modlił się na klęczkach, uklękła przy nim i wkrótce głębokie milczenie nocy zaległo stary zamek Treff-Hartlog.
Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/33
Ta strona została przepisana.