tylko na mnie za to, żem cię niegdyś odepchnęła ze wzgardą. Ożenił się... nie, ja w to nie mogę uwierzyć...
Nagle, jakby poczęła wierzyć Ewinowi; ogarnęła ją obłąkania rozpacz.
— Mój Boże, mój Boże! — zawołała. — Mój Boże, miej nade mną litość!... Moja córka... a więc i ona... jak ja... będzie bękartem, bez nazwiska i pomocy skądkolwiek.
Myśl ta, okropniejsza dla dziecięcia, niż dla samej Teresy, doprowadzała ją wprost do obłędu.
— Nie... mówię panu, że to niemożliwe... — zaczęła znowu. — To nie do wiary, by pan de Montal mógł się dobyć na...
Ewin patrzył na Teresę, z boleścią. Czyż potrzeba mówić, jak czuł te wszystkie oskarżenia i złorzeczenia, któremi obciążała go w swej rozpaczy. Rozdzierający ten wybuch nie zadziwił go zresztą; odrzekł więc głosem łagodnym, stałym, jednocześnie jednak z takim wyrazem przekonania, że Teresa nie mogła już dłużej wątpić.
— Na Boga i honor przysięgam, że istotnie mówię prawdę.
Teresa wydała bolesny jęk, zakryła twarz rękoma... Przez kilka minut panowało przygnębiające milczenie.
Wreszcie zbladła jeszcze bardziej i przemówiła gorączkowym urywanym głosem:
— Wybacz im pan... nie dowierzałam panu poprostu... tak... lecz teraz wierzę... Mów pan, dopowiedz pan reszty... już mam odwagę.
— Dobrze, opowiem pani wszystko: miej pani odwagę, zapomnij o niegodnym; zbierz siły i myśli, alby myśleć teraz wyłącznie o swem dziecięciu...
— Ożenił się... ożenił... — powtarzała machinalnie Teresa. — I z kim?
— Z... markizą de Beauregard... wdową... w Neapolu... przed dwoma miesiącami....
— Co, z tą kobietą, którą cały świat gardzi?... Ach... powinnam się była tego spodziewać... ach, byłam tak za-
Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/330
Ta strona została przepisana.