Przeczytawszy zawiadomienie o jego ślubie z markizą de Beauregard, pomyślałem sobie, że albo musiałaś umrzeć, albo zostałaś opuszczana... Przybywam całym pędem do Paryża i udaję się wprost do twego... ojca...
— Czyś go pan widział?
— Tak — i przyjął mnie bardzo grzecznie. — Panie — pytam go — czy twoja córka umarła, że pan de Montal ożenił się z inną?
— No i?...
— Usłyszawszy o pani, zasępił się trochę — po chwili zaś odpowiedział mi: Moja córka? — Jedną tylko mam córkę i ta, Bogu dzięki, jest zdrowa... co zaś do pana de Montal, to bardzo jestem z tego kontent: to bardzo zdolny i zręczny chłopak i udało mu się zrobić świetną partję.
— To zupełnie w stylu pana Dunoyer — z goryczą rzekła Teresa.
— Czekaj pani... — mówił Ewin. — Pan Dunoyer dodał jeszcze...
— Pan de Montal, już rok mija, uwiódł i wyprowadził z mego domu niejaką pannę Teresę, którą pozwalałem tytułować moją córką, bo się wychowała w moim domu. Hrabia żył czas jakiś z tą dziewczyną, ale wkońcu ją opuścił. Jeżeli ma pan ochotę z nią się widzieć, mogę panu podać jej adres: Pasaż Fournier nr. 17, przy rogatce Vangirard...
— Dobrze, że jeszcze dał adres.
— Powiada jeszcze: onegdaj pisała, do mojej żony z prośbą o pomoc; powiada, że znajduje się wraz ze swym bękartem w najskrajniejszej nędzy. Po raz pierwszy zwróciła się do nas; to prawda, ale nic dla miej zrobić nie możemy; mamy dosyć swoich ubogich...
Na te srogie słowa bankiera, Teresa podniosła oczy i zawołała:
— Ach, matka, matka własna odmawia mi kawałka chleba! Nigdybym jej nie prosiła — udałam się do niej przecież, bo moje dziecię umierało z głodu!...
Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/332
Ta strona została przepisana.