Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/335

Ta strona została przepisana.

rzutów. Dziś to już zupełnie co innego — dziś mogę przedstawić się pani we właściwem świetle; dziś mam możność pozyskania twego zaufania i spodziewam się, że powiesz o mnie: to dobre i szlachetne serce, to człowiek szczery, prawy i bezinteresowny. Bez tego — dodał Ewin z łagodnym uśmiechem — bez tego nic dobrego uczynić nie mogę.
— Panie... zdziwiła się Teresa.
— Nie tylko sam panią osobiście przekonam, że nie jestem złym człowiekiem, lecz i ksiądz de Keronëllen może ręczyć za mnie... poręczą za mnie i moi starzy słudzy, poręczą i moi dzierżawcy i byli żołnierze... bo pani wie, że byłem przed kilku laty dowódcą... Och, pani, gdybyś tylko ich pani wysłuchała, a od wszystkich usłyszysz: baron Ewin de Ker-Elliot jest uczciwym człowiekiem, dużo wycierpiał, ale jeżeli kiedy nam sprawił boleść, to tylko przyprawianiem nam troski o swego pana. Nikogo nigdy nie obraził, ani nikogo nie pokrzywdził; chętnie zawsze śpieszył z pomocą nieszczęśliwym, jak to czynił, i jego dziad i ojciec. — Oto, co pani o mnie usłyszy... chyba pani wierzy.
— Wielki Boże — czyżby pan z mego powodu tyle teraz cierpiał?!
— Tak... z powodu pani; muszę wreszcie wyznać pani....aby pani dowiedziała się, ile dla pani wycierpiałem... Sądzę przynajmniej, że pani zechcesz wynagrodzić mnie za to wszystko....
— Co pan chce przez to powiedzieć? — zaniepokoiła się Teresa.
— Skoro wiesz już, że de Montal najbezczelniej mnie oczernił, skoro wiesz, jak cię oddawna kochałem, skoro dowiadujesz się, że mimo tak długiego niewidzenia się z tobą, mimo twego postąpienia ze mną, mój szacunek dla ciebie... moja miłość... nie osłabły ani na chwilę... kiedy dowiesz się wreszcie, ile łez wylałem, ile przeniosłem boleści... wtedy chyba sama się poczujesz winną...
— Co pan mówi?