wieczorem, pan de Montal, odprowadzając mnie do domu, zakomunikował mi rzecz, która poprzednio pobudziłaby mnie do płaczu, ale przy mojem radosnem upojeniu nie wywarła na mnie żadnego wrażenia.
Otóż, dla zapoznania się ze stanem interesów swego urzędu, zmuszony był udać się na tydzień, może i na dziesięć dni do byłego konsula, bawiącego w Melun; przez ten czas miał do mnie pisywać jaknajczęściej; ta ostatnia obietnica ostatecznie uczyniła mi tę rozłąkę prawie obojętną... Wpadłam w takie upojenie, że nie przeczuwałam w tem wszystkiem cienia kłamstwa... Ślub nasz miał odbyć się 17’kwietnia — dlaczego wyznaczył tę datę, a nie inną — dotąd nie wiem, oczywiście, teraz już mogę się domyśleć, że widocznie musiał mieć jakiś powód, z którego ten termin nadawał się najlepiej do ostatecznego zwiedzenia mnie. Wyjechał tegoż wieczoru...
— A Więc ten urząd... ten wyjazd w interesach służbowych?...
— Kłamstwo!... Wszystko od początku do końca kłamstwo, kłamstwo!... Po czterech dniach otrzymałam list bardzo czuły... tylko że... albo przez zapomnienie, albo i umyślnie, nie było na nim adresu nadawcy, tak, że nie mogłam odpisać... Myślałam, że to roztargnienie....
W kilka dni później z następnego listu, jeszcze czulszego niż pierwszy, dowiedziałam się, że interesy konsulatu są straszliwie pogmatwane... adresu znów mi nie podlał... Zaczęłam się trochę martwić...
— Co za przewrotność, co za okrucieństwo! A czy zdołała się pani dowiedzieć, gdzie się istotnie ukrywał?
— Rzeczywiście był w Melun... ale nie wiedziałam, że pani de Beauregard, gdy pobyt jej w stolicy stał się poprostu niemożliwy, przeniosła się do jednej z posiadłości męża, o ćwierć mili francuskiej od tego miasta... i de Montal wysiadywał tam całemi dniami....
— Co za podłość!... Ale co za cel podobnej komedji?
— Widocznie bał się bardzo, abym nie powzięła jakichś
Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/352
Ta strona została przepisana.