nie miałam od niego żadnej wiadomości... nie zapomniałam o jego groźbach, ani o zakazie przychodzenia doń, a nawet pisania... wreszcie jednak napisałam, że jestem zupełnie chorą, niezdolna do pracy, że o nic go nie proszę, ale pragnę go widzieć, bo może to mnie sił doda; że stan mój jest chyba tylko dowodem mego przywiązania do niego... Wszystko to napisałam bez cienia goryczy, bez najmniejszego wyrzutu.
— Tygrys poczułby litość... — a on zapewne nawet nie odpisał...
— Zgadłeś... Wysłałam jeszcze kilka listów... przyznam się, że mu jeszcze ufałam... czekałam dzień, dwa, trzy... nie przyszedł!... Straciłam resztę nadziei, a za nią, i resztę sił... pracować już nie mogłam... wszystkie zaś moje oszczędności wyczerpały się... Zachorowałam... Napisałam doń znowu, błagając, by przyszedł, napisałam, że jestem poważnie chora...
— I bez ¡skutku?
— Nareszcie odpisał... że nie wierzy moim podstępom i wykrętom.
— Co za bezczelność!
— Chorowałam cały miesiąc... musiałam wyprzedać wszystkie moje suknie i niewysokiej wartości klejnoty, które mi przy przeprowadzce pan Dunoyer odesłał. Z niecierpliwością wyczekiwałam chwili, gdy już będę mogła wyjść... wciąż bowiem myślałam o jednem... Nareszcie mogłam podnieść się z łóżka... kiedy po raz pierwszy spojrzałam w zwierciadło, omal nie krzyknęłam, z przestrachu... później nawet cieszyłam się z tej zmiany... przynajmniej de Montal mógł się przekonać, że nie kłamałam. Odrazu poszłam do niego... z trudem się dowlokłam... byłam tak osłabiona że doszedłszy do jego drzwi, omało nie zemdlałam... Było to równo przed sześcioma miesiącami... Wreszcie odzyskałam siły... myślałam, że wreszcie obudzę w mim litość — aż dotąd tłumaczyłam sobie jego zachowanie się wyjątkowem przygnębieniem i kłopotami... We-
Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/357
Ta strona została przepisana.