Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/358

Ta strona została przepisana.

szłam na górę usłyszałam w jego pokoju głośną rozmowę... drzwi były otwarte... nagle ujrzałam wychodzącą kobietę... tę samą, z którą już raz rozmawiałam u niego.
— Pannę Julję?!
— Tak. Wyglądała na mocno zmartwioną; na mój widok, zawołała zdziwiona:
— Pani tutaj?... jeszcze nie jesteś matką?
Spojrzałam na nią, wprost oniemiała... zdawało mi się, że jest rozezłoszczona i przelękłam się... Wpatrywała się we mnie przez chwilę i wreszcie wykrzyknęła:
— Ach, co za szelma!... Znowu kłamstwo... i tym razem mnie ołgał! Co za Magier!
Chwyciła mnie gwałtownie za rękę i wciągnęła do pustego mieszkania. Zamknęła drzwi i zostałyśmy same.
— Pani — rzekła do mnie ta kobieta — wybacz mi pani, żem ci przy pierwszem spotkaniu ubliżyła... nie wiedziałam, kim jesteś... Jeszcze było zawcześnie, abyśmy obie wyszły z błędu... Teraz dowiedz się o jego nikczemnem postępowaniu... dowiedzże się wszystkiego... Od sześciu miesięcy zdradzał mnie z tobą... teraz ciebie zdradza z nową... i wiesz, z kim?... z markizą de Beauregard, z tą osławioną wdową... umizgał się do niej oddawna... i z którą zapewne się właśnie żeni... bo dziś w nocy wyjechał Bóg wie gdzie i poco!
— Nie potrzebuję panu mówić — ciągnęła Teresa — jakie wrażenie zrobiła ma mnie ta wiadomość... Aż dotąd mi na myśl nie przyszło, by mnie mógł tak nikczemnie porzucić... pomysł zaś małżeństwa jego z panią de Beauregard wydał mi się potwornością; wiedziałam przecież o jej skandalach... Ufałam mu ślepo... było to złudzenie nie roztropne, ale doprawdy winnam je błogosławić, bo chyba ono tylko powstrzymało mnie od zbrodni...
— Jakto... więc jeszcze nie wierzyłaś w to małżeństwo?
— Nie mogłam... byłam przekonana, że to jakiś przelotny związek; wszak to kobietą okryta niesławą!
— Ale bogata.