widzieć, a czasu wiele niema; czarny miesiąc ujrzy śmierć jego wraz z jego bladą żoną.
— Słyszysz, słyszysz? — szeptał Les-en-Goch do żony, która modliła się z przerażeniem.
A sternik, wyciągnąwszy rękę ku wychodzącemu na morze oknu, zaczął jedną z tych starożytnych pieśni bretońskich, niepozbawionych uroku, acz niesamowitego i ponurego:
- Mgła gęsta... szum morza usypia i ocean spokojny jest, jak niemowlę i ludzie mówią ido siebie: śpijmy spokojnie, wyciągnąwszy sieci na piasek. Ale kormoran widzi z obłoków to, co ukryte jest oczom ludzkim.
- Z pod ciemnych obłoków, nad któremi słońce jaśnieje, zielonem okiem dostrzega zdaleka trupy.
- On pzeczuwa burzę w ciszy morza.
- Wzbija się(wysoko, wysoko; i zdaleka widzi nadciągający wśród grozy huragan. Czerwony obłok z zachodu nadciąga i słychać burzę biegnącą, której ludzie nie widzą, ani nie słyszą... A kormoran zdaleka widzi kłęby obłoków,, których ludzie nie dojrzą, a które, jak on, kocha Pen-kan-ger.
- Mgła gęsta... szum morza usypia i ocean spokojny jest, jak niemowlę i ludzie mówią ido siebie: śpijmy spokojnie, wyciągnąwszy sieci na piasek. Ale kormoran widzi z obłoków to, co ukryte jest oczom ludzkim.
Po chwili dodał z obłąkanym uśmiechem:
- I on chce mu powiedzieć, to co jemu jednemu wolno usłyszeć... Gdzie on jest, gdzie on jest?
- I on chce mu powiedzieć, to co jemu jednemu wolno usłyszeć... Gdzie on jest, gdzie on jest?
Anna-Joanna przeżegnała się znowu.
— Ten człowiek wygląda, jak szatan, który po duszę przychodzi — szepnęła.
— Co masz do powiedzenia pen-kan-ger‘owi? — zapytał Les-en-Goch.
Sternik uśmiechnął się głupkowato, podniósł palec do góry i wyrecytował tajemniczy dwuwiersz:
Deuz fors pétra a chocuzrezo
Pez ta zo dléct a vezo.
(Co minie obchodzi to, co ma się stać?
Wszakże losu nikt nie odwróci).