życie nasze, wśród dostatku i spokoju, tok nędznem i, nieznośnem... tak nieznośnem, że się go wkońcu pozbyć postanowiliśmy...
— Ale odpowiedz mi wreszcie, Tereso, czy to słabość, wzniosłość rozpaczać i umierać z powodu tak błahego?
— Błahego dla serc pospolitych, nieskończenie wielkiego dla serc płomiennych. I jakąż, jakąż igraszką przeznaczenia, dwa serca, takie, jak nasze, muszą przestać bić, nigdy do siebie nie należąc?!... Niepojęte, niepojęte... A może, Ewinie, może niemożliwą jest miłość pomiędzy dwoma sercami, równemi sobię, tak... Może dla zrównoważenia, poświęcenia i dobroci potrzeba; jest z jednej strony samolubstwa i nieczułości... i dlatego skazani jesteśmy na niemożność wzajemnej miłości. Gdybyśmy byli oboje równie wspaniałomyślni, w czemże przejawiałaby się nasza wspaniałomyślność? W Czemże zaspokoilibyśmy naszą potrzebę ofiar?... Cóż mielilibyśmy sobie do wybaczenia, a przecież dla nas wybaczenie jest potrzebą?.. A wreszcie, o, biada ludzkiej naturze i jej kaprysom!... Głos, zawsze czuły i łagodny, staje się nam obojętnym, lecz, skoro głos, zawsze dumny i obojętny, stanie się wobec nas słodkim i pieszczotliwym... ach, jakaż to radość, jakie przyjemne uczucie... i ja uległam temu!... Nie koniec na tem — jakże miło jest przebaczać, jakże miło kochać, mimo złego, jakie nam kochająca osoba wyrządza. Kochać tego, co nas kocha, to łatwo... Ale wtedy, gdzież bohaterstwo w miłości, gdzież boleść i rozkosz, jaką ona daje?...
— Powiedziałaś, Tereso, wielką prawdę: w miłości, w równym stopniu boleści, jak rozkoszy szukamy... i ta boleść też jest rozkoszą.
Teresa nic nie odpowiedziała; myśli jej przeszły na inny przedmiot, bo, po chwili rzekła z głębokiem westchnieniem:
— Ze śmiercią mej córeczki... skończyło się moje życie.
Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/391
Ta strona została przepisana.