zdolnym do złego czynu... I z każdym dniem poznaje się coraz namacalniej niemożliwość szczęścia, którego szukamy: ja w miłości twojej, ty w miłości innego, który cię skrzywdził i okłamał, o czem wiesz sama, a przecież...
W tejże chwili wiatr zawył jeszcze mocniej i morze rozhuczało się zagrzmiało kilka piorunów.
— Co za burza, Ewinie! Rzekłbyś, że zamek trzęsie się w posadach... Dziwnie rzeczywiście burzliwy jest ten kraj!
— Błogosławić winniśmy tę burzę, Tereso, zapowiada ona dzień jeszcze burzliwszy. Jutro będzie najlepszy czas na popłynięcie do Kengal.
Teresa ze wzruszeniem uścisnęła rękę Ewina i odrzekła:
— Odwagi, bracie!... Chwila spełnienia się naszego przeznaczenia zbliża się! Szaleństwem byłoby starać się ją odwlec!
— Szczególne to nasze przeznaczenie doprawdy! Ileż dziwnych, niepojętych przypadków przeszliśmy... zaczynając od owego portretu!
— Och, ten portret! — zawołała młoda kobieta. — Dziwnie złowróżbną rolę odegrał... coś niepojętego... Jakie ta kobieta ma spojrzenie!... To szczególne podobieństwo...
jakaś tajemnica, wiążąca mnie z żoną, czy kochanką twego dziada... tajemnica, której nie znamy, ani nie poznamy, ale o której wiemy, że skazuje mnie na przyniesienie zguby tobie i zagładę z tobą razem!... A przecież... rodzonego brata nie mogłabym kochać czulej...
I ja, Tereso, bardzo często, zastanawiając się nad niepojętą, nieuleczalną uporczywością swojej miłości, doznawałem chwilami zawrotu głowy, jakbym się w przepaść wpatrywał. Pojmuję całą sztraszliwość niebezpieczeństwa, a przecież idę mu naprzeciwko... zguba ma jakiś wdzięk, którym mnie przyciąga... Rozum., instynkt samozachowawczy buntuje się... lecz, tajemna władza, ciągnąca mnie w przepaść jest silniejsza od nich...
Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/393
Ta strona została przepisana.