Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/402

Ta strona została przepisana.

— Biedna, biedna Tina! — zawołała Teresa. — Jakże czuła jest ta opowieść.
— *Doprawdy, Tereso, nie umiem ci wprost wyrazić, co odczuwam... Wydaje mi się, że wciąż widzę moją starą piastunkę, że słyszę, jak półgłosem przyśpiewuje mi swe słodkie i żałosne legendy, a ja zasypiam powoli na jej kolanach...
Nastało długie milczenie — Ewin i Teresa, pogrążyli się w marzeniach.
Wiatr ucichł nieco; godzina upływała za godziną; wreszcie pojawiły się pierwsze promienie świtu. Ewin drgnął.
— Za kilka lat... odezwał się nagle — może jaki poeta bretoński napisze balladę o śmierci barona de Ker-Elliot i jego żołny[1]... opowieść straszliwą, za wątek mającą fatalną przepowiednię, jaką dał czarownik całej mej familji...
— Więc może i ta legenda wyciskać będzie łzy słuchaczom. Więc przeżyjemy śmierć nietylko w ustach wdów i sierot, ale i w słowie pieśniarzy...
Milczeli znowu, aż po chwili Ewin znowu odezwał się do żołny:
— Tereso... w tak uroczystej chwili;, nie powinna kalać dusz naszych żadna myśl o nienawiści... nawet nienawiść ku człowiekowi, który tyle cierpień zadał tobie... i tyle mnie.
Teresa poruszyła się.

— Żadna... Ostatnią moją myślą będzie myśl o jego szczęściu... A ponieważ, jak mówią niektórzy poeci, nagrodą wieczną za ziemskie cierpienia i za przebaczenie sprawcom tych cierpień, czeka nas przyjemne uczucie słodkich ziemskich wrażeń, więc i ja chyba, mimo grzechów, godna będę dostąpić w Niebie najwyższej radości...

  1. Poezja bardów w języku bretońskim dotrwała do ostatnich lat, aczkolwiek od kilku już wieków nie wydała nic godnego uwagi.