Widzi niebo zatrwożone,
Widzi piekło otworzone...
Głos zamilkł na chwilę, poczem zabrzmiał na nową nutę.
— A to co znowu, Ewinie?
— Ach, Tereso!... To pieśń żałobna matki, co dziecko straciła!...
Najświętsza panno, na niebieskim tranie
Na ręku dzierżysz syna!
Szczęśliwa jesteś jego uśmiechem...
A jam utraciła nie dziecię
I w ciężkim smutku wlokę me życie...
Oto ich znaczenie... Okrutny jesteś, Mor-Nader’ze, Mor-Nader‘ze!
— Och, córko moja, córko moja!... zawołała Teresa z przeciągłym jękiem.
A posępna melodlja rozlegała się dalej.
— Co on śpiewa, co on śpiewa? — dopytywała — się Teresa. Pieśń ta obudziła w niej całą słabo uśpioną boleść macierzyńską.
— Och, nieszczęsna! Mor-Nader wie, jak można najboleśniej przygotować nas na śmierć!... To sam koniec tej posępnej pieśni:
Twe święte Dziecię wstąpiło do Nieba
A jam moje straciła...
O śmierć Cię proszę, matko miłosierna,
Niechże śmierć skróci me boleści
I z mem połączy dzieciątkiem.
— Och, tak, tak, śmierć!... To mądry człowiek... to pieśń wieszcza dla nas!... — zawołała Teresa, bliska obłąkania, biegając od okna do okna i wyglądając.
I Ewin chodził za żoną, usiłując dojrzeć Mor-Nader’a.
Jak już opisywaliśmy, zamek Treff-Hartlog składał się z głównego korpusu, oraz skrzydeł; jedno z tych ostatnich kończyło się ogromną wieżą, nawpół zburzoną; z okien salonu widać ją było dokładnie.