dzić poprostu w jakąś nieuleczalną chorobę, zwłaszcza pod wpływem pewnego osobliwego wypadku.
Treff-Hartlog nie obfitował w przedmioty sztuki; trudno zaliczyć do takowych niekształtne, choć kosztowne swym materjałem naczynia srebrne, tudzież szpetne bohomazy, uwieczniające na ścianach świętych patronów ziemi bretańskiej i przodków pana zamku. Jednakże do pokoju Ewina zabłąkało się w tajemniczy sposób stare malowidło, nawpół już zniszczone, lecz rzeczywiście wartościowe; przedstawiało ono prześliczną kobietę.
Na tle prawie czarnem odcinała się twarz blada, którą prawie zupełne zatarcie się pierwotnego kolorytu czyniło jeszcze bledszą; ramiona postaci przykrywała różowa tunika, której ślady zaledwie można było dostrzec; na skroniach zwijały się w pukle brunatne, gęste włosy — reszta zaś nikła zupełnie w ciemności tła. Z całego portretu w najlepszym stanie zachowało się czoło i oczy: czoło wysokie, dumne, o białości i twardości kararyjskiego marmuru — oczy czarne, wielkie, cudownie piękne, mimo ich wyrazu, złośliwego i zuchwałego. Rysów reszty twarzy: nosa, ust, podbródka, raczej trzeba się było domyślać, niż je dostrzec; portret sprawiał wrażenie bardzo starego.
Malowidło to niesamowite zrobiło wrażenie na młodym marzycielu: Ewin odrazu nadał wymarzonej przez siebie istocie wyraz twarzy tego portretu; nawet rysy twarzy, mocno zatarte, cudownie odpowiadały gorączkowym rojeniom jego chorobliwej imaginacji.
Codziennie, kładąc się spać i wstając, Ewin zawsze pierwszem spojrzeniem szukał tych wielkich oczu i białego czoła.
W tym nastroju, W jakim ¡znajdował się pan Treff-Hartlog, najmniejsza okoliczność przybiera charakter cudowny, prawie nadnaturalny. Czy stosunkowo późno zwrócił na to malowidło uwagę, czy też umieszczono je w jego pokoju w ostatnich czasach dopiero, bez jego wiedzy, dość, że Ewin był przekonany, że za życia ojca nigdy
Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/43
Ta strona została przepisana.