Ksiądz, dawny wiarom, surowo wypełniał powinności swego stanu; jednakże dotąd nie mógł wyzbyć się sposobu wyrażania się, właściwego stanowi żołnierskiemu — jeżeli też dobremu księżynie wymknęła się z ust jakaś niewłaściwość, i to zazwyczaj gruba, mało licująca z obecnym jego świętobliwym stanem, zwykł był zaraz dodawać, jakby dla usprawiedliwienia: ach, do stu par djabłów... znowu to żołnierskie przyzwyczajenie!... Zresztą, zarządzał swą parafją roztropnieli owieczki bardzo go kochały. Fizjonomja męska i otwarta odrazu uprzedzała o jego charakterze, o dobrem sercu i szczerej życzliwości dla wszystkich. O jego sławie, jako męża światłego, sławie, mocno zresztą bezpodstawnej, pisaliśmy już poprzednio.
Pleban trzymał się na koniu mocno — odrazu można było dostrzec, że człowiek ten w swej młodości więcej miał do czynienia z koniem, niż z zakrystją, żołnierka objawiała się we wszystkich jego ruchach.
Dotarłszy wreszcie do bramy zamkowej, mocno szarpnął za kołatkę.
Ukazał się Les-en-Goch; pozdrowił go z uszanowaniem, i wziął konika, aby go wprowadzić do stajni i nakarmić.
— Czy Ewin w domu? — zapytał kapłan, który zawsze nazywał swego dawnego ucznia poufale po imieniu.
— Jest, wielebny księże proboszczu. Pen-kan-ger ucieszy się bardzo, żeście zawitali po tak długiej podróży najpierw do niego.
— No, a co tu nowego słychać... od czasu jak stąd wyjechałem? — zapytał ksiądz, który, jak już wspomnieliśmy, wyjechał do Paryża właśnie w chwili, gdy czarna melancholja Ewinia już zaczynała występować.
Les-en-Goch smutnie potrząsnął głową.
— Więc jest w takim samym stanie, w jakim był, gdy odjeżdżałem? — zapytał ksiądz.
— Och, o wiele gorszym, księże proboszczu; o wiele gorszym...
— Czy który z sąsiadów go nie odwiedzał ostatnio?
Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/46
Ta strona została przepisana.